Sydney, 12 maja 2012r.
Głośne
rozmowy ratowników medycznych huczały mi w głowie, ale ja byłam otępiała do
tego stopnia, że nie mogłam wyłapać żadnego słowa. Dookoła błyskały
niebiesko-czerwone światła, a co chwilę w niebo wybuchał flesz fotografa
kryminalistycznego, rozjaśniając całe miejsce zdarzenia. Wokół policyjnej taśmy
zgromadził się tłum gapiów. Ludzie z sąsiedztwa byli niesamowicie ciekawi co tu
zaszło. Naprzeciw mnie, po drugiej stronie taśmy stała kobieta. Była w grubym,
białym jak śnieg szlafroku, którego końcówki ciągały się po trawie. Jej twarz
była niemal purpurowa. Przyciskała chudą dłoń do ust, a z jej szklistych oczu
wylewały się fale słonych łez. Znałam tą kobietę. Była przyjaciółką mojej mamy.
Krzyk.
Odwróciłam głowę w stronę centrum zdarzenia. Na noszach ratowniczych znajdowało
się ciało, które topiło się we krwi. Zwłoki, bo tak chyba mogę to już nazwać,
znajdowały się w otwartym jeszcze plastikowym worku. Na ten widok zaczęłam się
trząść. Moje dłonie zlodowaciały. Pomimo jakichś dwudziestu stopni ciepła,
zrobiło mi się niesamowicie zimno.
Poczułam zawroty głowy, a obraz pięknie
się rozmazał, pozostawiając przed moimi oczami różnokolorowe plamy.
Na moim
ramieniu spoczęła ciężka, ogromna dłoń. Z dużym wysiłkiem udało mi się odwrócić
głowę, by ujrzeć mojego ojca. Jak zawsze było go tylko stać na poklepanie po
ramieniu, dając do zrozumienia, że „wszystko będzie dobrze”, jak to zawsze
mawiał w najgorszych sytuacjach. Mój rodziciel, Christopher Wyatt, nigdy nie okazywał
żadnych uczuć. Ciekawa byłam, czy nie chciał tego robić, nie umiał, czy po
prostu miał serce z kamienia i pojęcie uczucia było mu nieznane. Przewróciłam
zirytowana oczami.
Ojciec
stał dziwnie opanowany, przyglądając się całemu zdarzeniu. Milczał, był
wpatrzony w zakrwawione ciało. Żadna ryska twarzy mu nawet nie drgnęła. Złożył
ramiona na klatce piersiowej, a w jego ciemnych oczach odbijały się migoczące
światła wozów policyjnych. Zacisnął szczękę, przy czym jego usta zrobiły się
jeszcze węższe. Surowa mina nie znikała z jego twarzy. Nie mogłam wyczytać z
niej żadnych emocji. Zachowywał się tak, jakby to nie jego martwą żonę właśnie
zamykano w plastikowy worek.
Mama i
tata nigdy nie zachowywali się jak normalni rodzice, jak para, jak ludzie,
którzy się kochają. Oboje ignorowali się wzajemnie jak tylko mogli. Ani razu
nie słyszałam, jak rozmawiali ze sobą bez surowego tonu, lub bez krzyków. Ich
związek, a raczej cała nasza rodzina polegała tylko na wspólnym mieszkaniu w
jednym miejscu i utrzymywaniu domu. I mnie. Wszystko wyglądało jakby ktoś
umieścił w budynku trzy nieznane sobie osoby i kazał im razem żyć, sprawiając
pozór kochającej się rodziny. Tylko, że w tym wypadku, rodzice nawet nie
próbowali tworzyć aluzji.
Odgłos
zamykanego zamka błyskawicznego wyrwał mnie z rozmyśleń. Twarz mojej matki
zniknęła pod czarnym workiem. Nawet nie próbowali jej ratować. Od razu spisali
ją na straty. Z moich oczu spłynęło kilka łez. Pomimo tego, że nie byłam jakoś
strasznie zżyta z mamą, jednak spędziłam z nią osiemnaście lat pod jednym
dachem, więc nie mogłam pozostać obojętna na jej śmierć.
-
Siedem ran postrzałowych – przed nami stanął funkcjonariusz policji. Wyglądał
na góra dwadzieścia pięć lat. Czy tak młody mężczyzna mógł wykonywać już zawód policjanta?
Wyrzuciłam z głowy zbędne problemy dotyczące policjanta i skupiłam się na jego
słowach. – Dwie z nich znajdowały się w sercu, a jedna w skroni.
Zrobiło
mi się niedobrze. Kątem oka spojrzałam na ojca, który uważnie słuchał
funkcjonariusza podającego ważne informacje dotyczące morderstwa mamy. Jego
twarz przybierała cały czas ten sam surowy, obojętny wyraz. Czy go w ogóle
obchodziło to, że ktoś tak po prostu zabił jego żonę? Wytarłam twarz rękawami
bluzy i spróbowałam się opanować.
-
Prosimy przejechać z nami na komisariat w celu złożenia zeznań.
***
Okej, a więc jest prolog. Mam nadzieję, że nie narobiłam zbyt wielu błędów i jest w miarę ok. Jeśli wam się spodoba, to jezusku będę w niebie. Oczywiście nie pogardzę waszymi opiniami i jeśli napiszecie mi kilka zdań pod postem to będzie mi naprawdę miło. Do napisania x